Nastało południe, przebywałam w drobnym jednostajnym saloniku ulokowana na miękkiej, niemalże aksamitnej sofie pogrążona w nadzwyczaj fascynującej lekturze. W szklanej tafli ukazywał się krajobraz głęboko zapadający w pamięć. tajemniczy firmament spowijały posiwiałe pospolite obłoki z których z walona spływały życiodajne krople deszczu, okoliczna flora zdawała się być wycieńczona, pozbawiona ulistnienia, obumarła. .. Moja rodzicielka krzątała się w kuchni sprawując pieczę nad zarumienionym złocistym znajdującym się w piekarniku indykiem.. Na chwilkę zaprzestałam obcować z literaturą spoglądając w kierunku okazałego majestatycznego dziewiętnastowiecznego zegara. Chronometr obwieścił, iż wybiła godzina piętnasta. Natychmiast opuściłam miejsce spoczynku rozpoczynając przygotowania do spożycia rodzinnego posiłku .Wtem z naszej skromnej kuchni wyłoniła się rozpromieniona mama, w powietrzu unosiła się niebiańska woń złocistego indyka umieszczonego w przepięknej dekoracyjnej porcelanowej misie. Niebawem dało się słyszeć dźwięk uchylających się drzwi frontowych z których wyłoniła się charakterystyczna sylwetka ojca. Spochmurniałam Nie wypowiadając ani jednego słowa zasiedliśmy wspólnie do stołu.... Atmosfera panująca podczas rodzinnego spotkania była napięta żadne z członków rodziny nie było w stanie nawiązać kontaktu mając na uwadze przebieg zaistniałych wydarzeń, które miały miejsce w minionym tygodniu... Nie byłam w stanie przełknąć ani kęsa, byłam pogrążona w głębokiej rozpaczy. Z opanowaniem poprosiłam o pozwolenie oddalenia się od stołu po czym podążyłam w kierunku schodów wiodących na pierwsze piętro. Z nadmierną ostrożnością pokonywałam każdy stopień . Wkrótce znalazłam się przed drzwiami najdroższego mi pomieszczenia. Delikatnie je uchylając wstąpiłam do wnętrza pokoju. .abrogowałam obuwie zasiadając ze stoickim spokojem na łóżku w zasięgu mych dłoni znajdowała się torebka w której zazwyczaj przechowywałam swój telefon komórkowy jak również wiele różnorodnych drogich memu sercu przyziemnych przedmiotów. Pragnąc wykreślić z pamięci obrazy sytuacji które pogrążyły moje serce i duszę w ciemnej pozbawionej światłości Boga otchłani postanowiłam zregenerować swoje ciało oraz umysł.. Przymykając ostrożnie powieki zapadłam w sen tym samym otwierając wrota prowadzące do magicznej krainy przepełnionej mymi najskrytszymi pragnieniami które otrzymały od losu szansę urzeczywistnienia ......
DALSZY CIĄG HISTORII ZOSTANIE NIEBAWEM ZAMIESZCZONY W WITRYNIE
czwartek, 24 lipca 2014
sobota, 19 lipca 2014
Chrystus uzdrowiciel
Nastał nowy dzień. Promienie słońca usiłowały delikatnie przemknąć przez odcinek mych sędziwych wyblakłych żaluzji, niczym maciupeńkie psotne duszyczki. Usłyszawszy osobliwą, a jednocześnie jakże przepiękną melodię otwarłam oczy, dokonując bacznej obserwacji pomieszczenia w jakim się znajdowałam. Nie będąc w stanie pomiarkować dokładnego przebiegu sytuacji poczęłam spoglądać w kierunku mego poczciwego kwadratowego zegara ściennego o śnieżnobiałym blejtramie będącym wyznacznikiem piękna oraz majestatu architektury gotyckiej. Po chwili poświęconej intensywnej kontemplacji oraz wewnętrznej walki ze swym usposobieniem postanowiłam podjąć się nadzwyczaj trudnej pod względem poglądu psychicznego próby wykonania czynności podporu, Nie bacząc na utrudnienia oraz przeciwwskazania odnoszące się do mej sprawności fizycznej. Niestety próba nie przebiegła zgodnie z mymi oczekiwaniami. W tamtej decydującej chwili moja dusza przemieniła się w istne cmentarzysko nadziei pogrążając się w narastającej z każdą minutą rozpaczy poczęłam sygnalizować prośbę o pomoc... - Wtem drzwi prowadzące do wnętrza pomieszczenia otwarły się niebawem ujrzałam pełną ciepła i miłości twarz Chrystusa-Syna Bożego, odzianego w aksamitną kredowo białą szatę... Emocje które towarzyszyły temu nadprzyrodzonemu wydarzeniu były wprost nie do opisania, me rozradowane, a tym samym wielce zaskoczone serce kołatało bez cna opamiętania. W tej samej chwili dało się słyszeć donośny głos mego wyjątkowego gościa: Klaudio nie obawiaj się, pamiętaj, iż zawsze byłem i jestem przy Tobie.. A teraz proszę wstań i udaj się do swych bliskich niech także oni zostaną obdarzeni szczęściem, które ja Ci podarowałem ...". Po wypowiedzianym z jakże należytym ceremoniałem zdaniu Jezus wyciągnął swą dłoń w mym kierunku w geście udzielającym pomocy. Nieoczekiwanie poczułam charakterystyczne ułożenie drewnianych płytek pod swymi nadwrażliwymi stopami. O dziwo byłam w stanie samodzielnie utrzymać równowagę... Nie będąc w stanie wydobyć ze swych ust ani jednego słowa popłakałam się ze wzruszenia jednocześnie obdarzając Chrystusa ciepłym szczerym uściskiem... Na tym kończy się zjawiskowa historia pełna wzruszeń oraz dowodów miłości Bożej... (Tekst został oparty na wydarzeniach zgodnych z prawdą)
czwartek, 17 lipca 2014
na estradzie
" Na estradzie" Jeszcze przed początkiem ferii zimowych na lekcji historii pani zaproponowała nam aby zorganizować coś w rodzaju miniatury teatralnej opierającej się na treści jednego z Greckich mitów. Moim zdaniem określona tematyka jest niezmiernie zajmująca, dlatego też przysłuchiwałam się propozycjom pani z zaciekawieniem. Z racji tego iż wszyscy byli podekscytowani projektem nauczycielki zaczęto zbierać skład drużyny. Dzieliła się ona na: aktorów i osoby, które zajęłyby się przygotowaniem tematycznych stroi oraz dekoracji. Wyznaczono również termin zaprezentowania rezultatów wspólnej pracy. Będzie ona konsekwentnie oceniana pod względem wystroju ,zaprojektowanych kostiumów oraz znajomości tekstu, dykcji i modulacji głosu. Jest to niezwykle ważne ,a mianowicie dlatego, iż pozwoli to nam odpowiednio wcielić się w rolę i odzwierciedlić charakter postaci . Równie ważną funkcję w przygotowaniu tej inscenizacji pełni reżyser pod którego czujnym i bystrym okiem odbywają się próby , oraz inne ważne spotkania dotyczące realizacji sztuki . Mimo wielkiego zapału i chęci przynależności do grupy szczerze wątpiłam, iż uda mi się skompletować grupę . Jednak ku mojemu zdziwieniu zyskałam pozytywnie nastawioną , aktywną, dynamiczną kadrę. Wszystko układało się w miarę pomyślnie do momentu naszej pierwszej próby kostiumowej .Każdy z nas odczuwał pewnego rodzaju nieuzasadniony stres, którego nie można było opisać , stąd też wywodziły się drobne nieporozumienia . Jednak w porę wspólnymi siłami zburzyliśmy niepozytywne emocje i poświęciliśmy się udoskonalaniu spektaklu . Nieuchronnie zbliżała się uzgodniona data naszego nadzwyczajnego występu. Gdy wreszcie nadeszła nasza kolej, serca zabiły nam w jednym uzupełniającym się rytmie. Uczucie , które towarzyszyło temu wydarzeniu zapewne na zawsze pozostanie w mej pamięci. Nie ukrywam iż interpretacja scenariusza zaaranżowana przez innych uczestników była całkowicie profesjonalna mimo braku doświadczenia .Minęło kilka tygodni od nietuzinkowego wydarzenia., związane z jego treścią emocje zanikły , gdy nagle w trakcie monotonnej i nieróżniącej się od innych lekcji geografii , do sali nie stąd , ni zowąd wparowała pani Dyrektor z wręcz oszałamiającą wiadomością . Otóż nasz zespół został powołany do udziału w przeglądzie teatralnym w Sopocie jako reprezentanci placówki . Szczęście jak zarówno duma nie znało granic. Teraz liczyło się tylko to, aby solidnie przygotować się do tak wielkiego przedsięwzięcia i umocnić nieco nasze wspólne więzi. Dzięki temu w trakcie współpracy nie pojawią się nieprzyjemności i konflikty.... Pamiętajcie nie należy się poddawać, musimy wierzyć w to, iż jesteśmy niezwykli i jesteśmy w stanie osiągnąć wszystko dzięki ciężkiej pracy i marzeniom..
Subskrybuj:
Posty (Atom)